piątek, 10 września 2010

jesień (przyszło mi zwariować)

szklanica absyntu wychylona zbyt szybko
potem rzut o ścianę tym charakterystycznym brrr...
i jakieś zaokienne:

moja Nena...

E R R O R


czyja?
wiatru na pustych polach za osiedlem
lasu rumieniącego się jesiennie
tej mgły która swoje macki zagłębia w jej mieszkaniu
głębokiego czerwonego swetra w którym ostatnio śpi
i z którym za żadne skarby świata rozstać się nie może
a nawet za Chiny ludowe
i diabła!
za złotego bożka też nie.

idź już!
nie strasz mnie!
(oblewam serce wodą. może zardzewieje. może zmaleje. może zemdleje.)
idź już!

"z niczym nie rozstanę się równie chętnie jak z tobą, panie - może tylko z życiem... może tylko z życiem..."

nie! zaczekaj.
żartowałam.
znów tak samo.
jak wtedy rano w kuchni.
wtedy kiedy żartowaliśmy z całego świata i z tego Pana który napisał nam taki scenariusz.
i z nas takich nieświadomych ogromu uczuć.
uczyć uczuć nas trzeba.


2 komentarze:

  1. a gdzie w tym wszystkim Nena, która pozostała sobą?

    OdpowiedzUsuń
  2. w stu procentach we wszystkim i tych siedemdziesięciu absyntowych też jest. i w splocie czerwonego swetra. i jeszcze w czymś/kimś.

    OdpowiedzUsuń