jedna z wielu podmiejskich wsi.
taka sama jak wszystkie [dla mnie wyjątkowa].
świeży nieco spieczony chleb z piekarni posypany sezamem
z serkiem białym - wiejskim! - za 2.29 [sic!] i kawa [nie.zbożowa bo ciśnienie zbyt niskie...]
w paczce czai się gromadka zielonych łebków zapałek
podpalam gaz pod czajnikiem z gwizdkiem który za chwilę zacznie jęczeć
od tych tortur.
i myślę jak tu jest pięknie... wielkomiejski dzwonek sms!
dlaczego nie wyłączyłam komórki...
skórka chleba skrzypi pod zębami
a tuż nad podłogą pełzną zaspane dźwięki 'light' dr.no. [przywiezione z miasta, a jakże!]
tu muzyka nie ma prawa głosu.
gdyby nie kosiarka... ech. [...]
wszędzie pachnie kopanymi ziemniakami.
jesień wita wieś. ja witam jesień. zakładam stare buty i w pola...
...
trudno powiedzieć że jestem zmęczona życiem.
w tym wieku prawdopodobnie nie zabrzmiałoby to najlepiej...
trudno powiedzieć że jestem zmęczona sobą.
to zakrawałoby na początki depresji...
jednak jestem zmęczona tym wszystkim
i czajnikiem atakującym gorącą parą
i mlekiem które jak na złość musi tworzyć
kożuszki.
+
nie rozumiem.
za mądre.
zbyt dziwne.
tu nie ma nic do rozumienia
tu chodzi o odczuwanie.
nie to wielkie
witkiewiczowe
metafizyczne.
bo to zbyt WIELKIE.
ale takie zwykłe
najzwyczajniej codzienne...
mucha zatacza kręgi nad białym parującym kubkiem.
żałuj, że nie czujesz zapachu słonecznego krakowa
OdpowiedzUsuńwdzierającego się na antresole
jakby pański anioł w swej godzinie
skrzydłami niebieską woń roznosił
aż śpiewać się chce, że w lekkim powiewie przychodzi pan
magnificat wypełnia dom mój pusty niezwykle
kolejny już raz
wielbi dusza pana mego moc